wtorek, 9 sierpnia 2011

Po urlopowo z mnóstwem zdjec ...

Tak, urlop juz dawno za mna a ja wciaz pamietam jak np zajadalismy sie malinkami, pychotka. Ehh, szkoda ze te 3 tygodnie tak szybko minely.
No dobrze, zaczne wiec od poczatku. Wiem powinno mi sie oberwac, ze tak dluuugo, bardzo dlugo mnie nie bylo. Ale zaraz szybko wyjasnie. Zanim wyjechalam na mój wspanialy urlop dostalam, no moze nie wymarzona ale w koncu prace na stale!! Hip hip hurra, in office oczywiscie, niestety albo i stety na pól etatu ale i tak jestem happy. No wiec jak wrócilismy z urlopu to wszyscy inni z pracy brali non stop urlopy i bylo, w sumie jest nadal mnóstwo pracy. Wiec wybaczcie, troche zaniedbalam bloga. Mam nadzieje to naprawic.

Powracajac do tematu urlopu, ehh to byl czas... naprawde mile spedzony. Najpierw nacieszylismy sie rodzicami. A pózniej, pózniej byl czas poswiecony na dzialeczce. Ha i tu sie dopiero zaczelo. W domu trza bylo posprzatac, napalic w piecu czy pomóc swojemu przy roznych rzeczach np przy koszeniu. Pewno dlugo bedziemy pamietac smak swiezych malin przygotowany na swój ulubiony sposób.






Zajelam sie równiez dekorowaniem, co chyba niezbyt sie udalo, ale co tam mi sie podoba. W koncu wokól domku sa same lasy, kto tam zauwazy...




















Przy piecu bylo milo do czasu, niestety, troche dlugo zajmuje przygotowanie posilku, a co dopiero z rozpalka.


To jeden z 3 lepow na muchy, sa niezwykle skuteczne, owady lgnely rzeczywiscie bardzo do niego... ciekawe czemu ;)



Widoczki za plotem poprostu cudnie uspokajaly, az chcialo sie zostac i juz nie wyjezdzac na wyspy, jak to mój mówi : za wielka wode.

Pies strzegacy od wszystkiego :) strach sie bac, w gruncie rzeczy jest to bardzo spokojny wilczur.

Zachody slonca za kazdym razem byly sliczne i za kazdym razem inne. Pogoda nam dopisala, w sumie oprócz jednego dnia, czwartku bodajze lalo wtedy jak z cebra, i siedzielismy w domku.

Domek zostal troszke upiekszony, ale nadal jest bardzo stary, podobno ma ok 100 lat. Nie wiem czemu ale uwielbiam tam przebywac. Jest tam nieskazitelna cisza, czasami przerywana przez autka bo dom jest bliziutko drogi, ale jak nie jezdza auta to jest naprawde wspaniale. I czasem zaluje, ze jestem teraz tutaj, za wielka woda, a nie tam. Ale kiedys tam wróce, napewno.

Ale sie rozpisalam i rozmazylam....



Troche mnie ponioslo z rozpisaniem, nie wiem czy ktos dotrwal do konca, pewno samee nudy. Ale co tam. Bylo i sie skonczylo, kiedys bedzie znów !


Pozdrawiam serdecznie ze slonecznej wyspy



ps. czy ktos ma problem ze zmiana czcionki tekstu ?? probowalam zmienic ale nie dalam rady, prosze o jakas rade


6 komentarzy:

MariaPar pisze...

Witaj Dorotko. Udany urlop to mocne baterie na cały rok. Właśnie wczoraj wróciłam z krótkiego urlopu.
Pozdrawiam serdecznie

Shilo pisze...

Savitri. Czyli powieść o wiernej żonie - ebook

Data publikacji: 01.12.2008
Savitri to powieść znana i ulubiona na całym azjatyckim Wschodzie — przedstawiająca czarowną postać kobiety kochającej, która śmierć zwycięża miłością. Gdy główni bohaterowie, bracia Pandava, przebywają w puszczy na wygnaniu, poeci opowiadają im różne historie. Jedną z nich jest powieść o wiernej żonie (Pativrâtâmahâłmya). Zaznaczymy tu, że powieść wygłasza wieszczek Markandeya, a głównym słuchaczem...

Anonimowy pisze...

Oby każdy two dzień był fajniejszy od wszelkich dotychczasowych urlopów!

Aurelia pisze...

Dorotko tęskniłam, nie wiedziałam co u Ciebie słychać.
Cieszę się z tego posta.
Miejsce w którym spedziłaś urlop cudowne, to prawdziwie sielskie wakacje, marzenie.
Taki piec miałam kiedyś w domu, w mieście:)Z rozpalaniem był często, z nim problem.
A na wsi miałam kaflowy, zajmował pół kuchni, piekłam w nim nawet ciasta.:)
Chyba powrót do rzeczywistości był ciężki.Najważniejsze że masz pracę, zawsze wtedy człek inaczej się czuje.
Gorąco pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

nie wazne jaki urlop wazne zeby sprawil przyjemnosc,zawsze doceniamy to co mija bezpowrotnie i staje sie tylko zadkosciaale przeciez tak naprawde niczego nie da sie na stale zatrzymac, wiec nalezy korzystac :)

dori-scrap pisze...

Mario - tak, baterie naladowane :) ciekawa jestem tylko na jak dlugo ;) A gdzie byl ten udany krótki urlopik?? pytam z czystej ciekawosci...

UKN - dziekuje za odwiedzenie bloga:)

Aurelio- ja tez troche tesknilam za zyciem blogowym, i musze przyznac szczerze nie za bardzo mi sie chcialo wraca do UK, chyba sie rozleniwilam w PL, ehhhh, mijsce a wlasciwie wioska w której Mój ma te posiadlosci to Rybka:)

Blogu- zgadzam sie z Toba w 100% :)

pozdrawiam serdecznie wszystkich