Tak, tak ciasto drozdzowe. W końcu się odwazyłam i upiekłam. Wysznupałam gdzieś na necie bo miałam w sumie przepis od Mamy napisany na skypie, ale nie umiałam się doczytać jak to w końcu ma być. A ponieważ Mama niezbyt dobrze sobie radzi ze skypem to nie chciałam jej ponownie fatygować z powtórką przepisu, też ciasto drozdzowe ale z jabłkami. Ja chciałam jak najprostrze w obsłudze i przepisie:) Więc takowego szukałam. Moja połówka była, yhm jest w sumie zachwycona i mowi ze w końcu upiekłam coś konkretnego! Ha, tylko zeee za pierwszym razem jak zrobiłam, dodałam za duuużo rodzynkow i wyszło prawie brązowe w środku i trochę za długo trzymałam w piekarniku, się przypiekło. Teraz w środę pokusiłam się bez tego dodatku. Wyszło super, bez entuzjazmu zeby nie zapeszać, cieszę się ze nie ma zakalca. Posłuchałam grzecznie Mojego Pawełka zeby ani ani nie otwierać piekarnika przez pół godz co najmniej.
" Ciasto drozdzowe z rodzynkami " ( zrobiłam z połowy porcji)
1 kg mąki pszennej
1 szklanka cukru
10 dkg drożdzy
1 1/2 szklanki mleka
cukier waniliowy
5 jajek
1 kostka margaryny (dodałam masło lurpak)
szypta soli
100 g rodzynek
Z drozdzy, letniego mleka(nie trzeba uzyć całej ilości, resztę mozna zostawić i dodać do ciasta) i odrobiny mąki zrobić rozczyn. Makę przesiać do miski, gdy rozczyn wyrośnie po ok 20 min, wlać go do miski z mąką. Dodać jajka, cukier, cukier waniliowy, wlać resztę letniego mleka. wszystko dobrze wyrobić, na koniec dodać rozpuszczoną margarynę (3/4 kostki - ja dodaję ok 5, 6 łyzek), pozostała zostawić do kruszonki. Ciasto uformować w kulę, zostawić do podwojenia objętości w ciepłym miejscu. Gdy ciasto podrośnie połaczyć z rodzynkami i wyłozyć do nasmarowanej tłuszczem blachy. Odstawić do podrośnięcia. z reszty masła zrobić kruszonkę: dodać cukier i mąkę. Posypać nia ciasto. Nagrzać piekarnik do 180 st i piec ok 40 - 50 min, nie więcej!
A w między czasie znajdowałam się w tajemniczym świecie. Dokładnie mówiąc w "Tajemniczym ogrodzie" F. H. Burnetta. Poprostu pochłoneła mnie całkowicie. Parę lat temu, a moze kilkanaście oglądałam film Agnieszki Holland pod tym samym tytułem, ktory wywarł na mnie ogromne wrazenie. Przez cały ten czas pragnełam mieć tą ksiązkę i ją przeczytać. W końcu po tak długim czasie, pochłoneła mnie. Muszę przyznać, ze jest fantastyczna. Ze jak się bardzo czegoś chce to mozna to osiągnąć, dzieci to nazywały "czarami", ale skąd mogły wiedzieć ze to poprostu siła woli.
A więc, czytając dotarłam do ciekawego fragmentu, kuchennego, który poruszył moje "kubki smakowe" :). Postanowiłam sprawdzić owe jajka pieczone na necie! I znalazłam, w rzeczy samej jakbym nie spróbowała ich zrobić nie byłabym sobą. Znikneły w trybie expresowym, pychotka.
Wracając do ksiązki. Probowałam porównać film Pani Holland z ksiazką, ale sa jakze inne. Owszem temat ten sam, ale film to zawsze skrócowa wersja kazdej ksiazki. W lekturze tej, najbardziej poruszył mnie ostatni rozdział i moment kiedy to Ojciec nie poznał swego synka. A Colin był szczęśliwy, ze jest zdrowy i ze będzie zył*. Az mi łzy popłyneły po policzkach kiedy wszyscy razem idą z ogrodu do posiadłości kiedy Colin dumnie szedł trzymając Tatę za rękę.
Naprawdę polecam książkę.
A tutaj moja kartka, którą wykonałam na walentynki, tak mi się spodobała ze uzyłam jej jako zakładki do ksiązki.
A tutaj moja kartka, którą wykonałam na walentynki, tak mi się spodobała ze uzyłam jej jako zakładki do ksiązki.
5 komentarzy:
Drożdżowiec prima sort i jak Ci wyrósł ! Z Kropeczką tez tak mam. Piszę posta przez "z" a później wstawiam "ż" i wtedy zdanie nie ucieka. Książkę i film znam. Jest jakaś magia...
też bym była zachwycona z takiego cudnego puchatego ciacha
a już tym bardziej z dużej ilości kruszonki na wierzchu..:-)
no prosze a u Ciebie znowu pysznosci :) :)
Z miła chęcią bym Was zaprosiła na kawałeczek z kawusią:) niestety drożdzowiec znikł z w trybie expresowym :) moze nastepnym razem
pozdrawiam
jak będę tak odwiedzać blogi z kulinarnymi postami, to będę jeszcze grubsza...a wtedy to się zmieszczę tylko w spadochron, hahaha :-)
Prześlij komentarz